16.03.2016

04. How could you?!






     Szatynka obudziła się na jakimś starym brudnym materacu. Pokój był ciemny wręcz straszny. Obdarte ściany, powyrywana podłoga, pleśń. Lecz w tym wszystkim był jeden plus. W pokoju znajdowało się okno. Szybko wstała, ale od razu tego pożałowała. Zaczęło jej się kręcić w głowie. Wtedy wszystko sobie przypomniała i także swojego porywacza. Nie mogła uwierzyć, że on mógł jej coś takiego zrobić. Jej własny brat. Wtedy zdała sobie sprawę, że tym drugim, który zabrał Lambre był Chris. Już wiedziała, że to wszystko było ustawione. On miał je zapędzić pod te koszmarne magazyny, a potem wraz z Francisco porwać je. Gdzieś gdzie nigdy nie były. Chwiejnym krokiem jednak dała rade i podeszła do okna. Nic tu praktycznie nie było. Raz po raz rosło jakieś drzewo czy krzew. W oddali jedynie można było zobaczyć światła. Jest na jakimś pustkowiu. Nawet nie wie gdzie aktualnie znajduje się Mercedes. Usłyszała kroki gdzieś z korytarza. Wiedziała, że zbliża się Christian albo chłopak, którego już nigdy nie chce widzieć. Powoli drzwi od pomieszczenia zaczęły się otwierać. Zobaczyła w nich dość wysportowaną sylwetkę mężczyzny. Miała ochotę się rzucić na
tego kogoś. W końcu otworzyły się całe. Dziewczyna nie czekała i od razu zaczęła walić pięśćmi w
Christiana. Chłopak nie miał jak się bronić gdyż szatynka przygwoździła go do podłogi i walnęła w głowę. Z każdym ciosem chłopak tracił przytomność. Stoessel w końcu odpuściła. Wstała z niego i patrzyła na niego morderczym wzrokiem.
- Gdzie jest Mercedes?! - próbowała się uspokoić, lecz i tak podniosła głos. Blondyn nic nie odpowiedział. Szatynka podeszłą do niego bliżej i spytała ponownie - Pytam cię jeszcze raz śmieciu! Gdzie jest Mechi!? - ten znów nic nie odpowiedział. Dziewczyna już nie wytrzymywała, ale wiedziała, że zabić go nie może. Schyliła się do niego tak by patrzeć mu prosto na twarz. On podniósł głowę i tak samo jak Stoessel wzrok skupił na jej twarzy. - Wiesz dobrze, że jeśli mi nic nie powiesz to prędzej czy później sama ją znajdę, a dla ciebie nie skończy się to dobrze - powiedziała spokojnie, lecz w środku kipiała ze złości. Chłopak westchnął.
- Oni są w... - zrobił dość długą przerwę. Szatynka za to już nie wytrzymała i zadała mu kolejny cios. On natomiast ostatnimi siłami wydukał z siebie - Szukaj ich tam gdzie Lambre zawsze chciała pojechać... - Stoessel odsunęła się od niego. Poszła w stronę okna. Ostatni raz spojrzała na niego.
- Ty cholerny dupku! - krzyknęła i wyszła, lecz nie przemyślała jak ma się dostać do Francji. Przecież powiedzieć o niczym nikomu nie może. Ona i Lambre tylko znały się z Christianem. Tak samo było z bratem dziewczyny.

      Stoessel szła poboczem drogi myśląc nad tym co zrobi gdy będzie już w NY. Przecież nie może niczego nikomu powiedzieć. Zamyśliła się tak, że nawet nie spostrzegła kiedy niedaleko jej rozbłysły pierwsze światła miasta. Jak zwykle jesienią unosiła się w powietrzu mgła. Jeszcze tylko kilka kilometrów i będzie na miejscu. Potem tylko trzeba będzie się nie zauważalnie wymknąć. Ona sama uratuję blondynkę i nikt się o niczym nie dowie. Po godzinie dotarła do ich bazy. Był już ranek, więc jej historia o tym, że wróciły, a tak właściwie wróciła z imprezy będzie realna. Otworzyła drzwi od tarasu i weszła do środka z pewnością, że nikogo tam nie znajdzie. Myliła się. W środku siedział Pasquarelli zapatrzony jak zwykle w ekran laptopa. Dziewczyna próbowała go nie zauważalnie wyminąć, lecz nie udało jej się.
- Gdzie się wybierasz? Albo inaczej gdzie byłaś i co z Mechi? - szatynka czuła się jak na przesłuchaniu. Zastanawiała się przez chwilę czy mu powiedzieć cokolwiek czy po prostu pójść do swojego pokoju.
- Byłam na imprezie, a Mechi razem ze mną.
- To gdzie ona jest?
- Co cię to obchodzi?
- To już nie można wiedzieć co się u was dzieje?
- No... Ona...
- Jest z jakimś fagasem? - zapytał lekko zdenerwowany szatyn. Stoessel nic nie odpowiedziała tylko poszła do swojego pokoju. Przez chwilę słyszała tylko jak chłopak przeklinał coś pod nosem. Na szczęście w drodze do pokoju nie natknęła się na innych. Szybko wzięła najpotrzebniejsze rzeczy i wyszła z pokoju. Gdy miała już wychodzić przez okno na korytarzu znów usłyszała głos Pasquarelliego.
- Gdzie znowu idziesz?
- Odwal się! Moja sprawa!
- Wiem, że mnie okłamałaś przed chwilą. Mów prawdę gdzie jest Mechi? - dziewczyna westchnęła. Miała mu wcisnąć kolejne kłamstwo, ale gdy zobaczyła jaki przejęty stał się szatyn postanowiła powiedzieć jemu jedynemu prawdę.
- Mechi została porawana - powiedziała szeptem tak by tylko on mógł to usłyszeć.
- Jak to!
- Zamknij się, bo inaczej będziesz leżał na OIOM'ie.
- Okej, ale to czemu jej nie ratujemy?
- Właśnie próbuje, lecz ty mi w tym przeszkadzasz!
- Idę z tobą.
- Tsaa... Tylko, że ona nie znajduję się w Nowym Yorku.
- No to gdzie?
- We Francji - chłopak złapał się za głowę.
- Lecimy szybko! - wyszli nie zauważalni i wsiedli na motory. Szybko zajechali na lotnisko. Stoessel szukała wzrokiem znajomej twarzy. W końcu ją zauważyła. Tak Lucas. Szatynka zaczęła biec w jego stronę, a Pasquarelli za nią. Po długim błaganiu w końcu im się udało. Przemknęli przez przejście dla personelu i po chwili znajdowali się już w samolocie.

      Po parunastu godzinach w końcu wylądowali we Francji, a dokładniej w Paryżu. Wyszli z samolotu, a następnie skierowali się w stronę wyjścia z lotniska. Był tylko jeden problem. Jak oni mają znaleźć Lambre w tym wielkim mieście? Przecież nigdy żaden z nich tu nie był.
- Ruggero spieprzyliśmy sprawę - odezwała się wkurzona szatynka. Chłopak spojrzał na nią i uśmiechnął się lekko żeby uspokoić ją tym.
- Będzie dobrze. Musi być. W końcu i tak ją znajdziemy.
- A jak nie? - dziewczyna była bliska płaczu. Nigdy wcześniej nie robiła tego, a teraz ostatnio często jej się to zdarza. Tak naprawdę to jak miała inaczej zareagować. Przecież to jest jej najbliższa, a zarazem najlepsza przyjaciółka. Także można stwierdzić, że jedyna rodzina Stoessel. W sumie ma brata, ale on dla niej już nie istnieje po tym co stało się dzień wcześniej. Dziewczyna tak się zamyśliła, że nawet nie spostrzegła się kiedy wylądowała w objęciach Pasquarelliego.
- Znajdziemy ją. Nie martw się - jedyne co jej pozostało to wierzyć w słowa szatyna.


//**//
W końcu go napisałam!
Nawet nie wiecie jak się cieszę!
Kwiczę ze szczęścia!
Normalnie skaczę i turlam się po pokoju (XD)
Po wielu poprawkach mogę zaprezentować wam czwóreczkę!
Mogę chyba stwierdzić, że wyszedł całkiem nieźle...
Albo przynajmniej nie najgorzej.
W tej bardzo "ciekawej" notce oprócz mojej zrytej psychiki...
Chcę podziękować wszystkim, którzy czytają, komentują czy cokolwiek robią tu za to, że jesteście na tym blogu i przede wszystkim, że ze mną wytrzymujecie ;-D
DZIĘKUJĘ!
Do zobaczenia moje sardyneczki<3

13 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Czekałam, czekałam i się doczekałam!
      Ty też jesteś moją sardynką i chętnie poskaczę z tobą!
      Także wytrzymam z tobą jeszcze trochę:*

      Tinka się trochę wkurzyła.
      Nigdy bym nie pomyślała, że ona jest taka agresywna!
      Czemu nie było w ogóle Jerzyka?!
      A jak go nie ma to znaczy, że Jortini szybko nie będzie ;(
      Pan wysoka grzywka zazdrosny! Uuu...
      Mechi we Francji!
      Porwał ją brat Stoessel?! Dupek!
      Ej Tyna, ale wiesz, że jeśli jej nie odnajdą to po tobie!?
      Tak wiem, że ta moja wypowiedź to taka nie chronologiczna, ale pisałam tak jak zapamiętałam:*
      Ja chcę już kolejne takie cudeńko!

      Buziaczki misia <3

      Usuń
  2. Maddy ty moja najlepsza sardynko<3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Melduje się pod swoją miejscóweczką 😀
      Dziękuję skarbie za zajęcie dla mnie miejsca😘😘

      Witam 😀

      Dziewczyny zostały porwane przez Chrisa i...brata Martiny?!
      Tego się nie spodziewałam.
      Jestem totalnie zaskoczona.
      Jaki on ma w tym interes? Dlaczego wywiózł ją aż do Francji?!
      Musiała przycisnąć Chrisa żeby dowiedzieć się gdzie jest Mechi.

      Podróż do Francji. Fede postawił na swoim i poleciał razem z nią.
      Chyba mu na niej zależy. Jak na przyjaciółce? Czy bardziej jak na dziewczynie? Ja tu nie będzie tego rozstrząsać, bo byś się uśpiła przy tym komentarzu.
      Oby ją znaleźli całą i zdrową 😁

      Cuuuddooowny :* ❤
      Czekam na next :*
      Buziaczki :* ❤

      Maddy ❤

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. O boże!
      Taki slaby początek koma, ale nie miałam pomysłu diabełku:*
      Ha! Ja jestem twoją sardynką to ty moim diabełkiem<3
      Tinka biję Chrisa...
      A ja myślałam, że oni będą razem. Sama nie wiem czemu.
      Mechi wylądowała w Paryżu, a Tinita na jakimś spleśniałym materacu.
      Rugge zazdrosny o Lambre? Oni będą razem!
      Stoessel ma znajomości.
      Czekam na piąteczkę!
      Twój królik<3

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. Przepraszam za to, że nie napisałam tego koma wcześniej!
      Teraz też nie mam za dużo czasu.
      Kochana to jest kolejne cudo z twojej strony!
      Nie podejrzewałabym, że to może być brat Martiny.
      Rugge martwi się o Mechi... Jak słodko! Będzie nowa para!
      Nie ma Jortini za to będzie Ruggechi!
      To dopiero czwarty rozdział, a tu już taka akcja!
      A.R.C.Y.D.Z.I.E.Ł.O!
      B.O.M.B.A!
      O.D.J.A.Z.D!
      Czekam na piątke!
      Nati<3 (twoja sardynka)

      Usuń
  5. Odpowiedzi
    1. Sory, sory, sory... Nie miałam kompa, ani telefonu, więc tak wyszło, że dopiero teraz piszę :(
      A tak w ogóle dzięki za miejsce:*

      OMG! To jest G.E.N.I.A.L.N.E!
      Kolejne cudo napisane przez cudowną osobę<3

      Tinka jaka agresywna!
      Nagły zwrot akcji.
      Ten debil czyli brat Martiny porwał Mechi!
      Rugge się o nią martwi... Słodko!
      Będzie Ruggechi?
      Za to Jortini nie ma i chyba jak na razie nie zapowiada się na to żeby w końcu byli razem ;(
      Tinka i pan wysoka grzywka jadą do Francji...

      Czekam na kolejne A.R.C.Y.D.Z.I.E.Ł.O!

      Lana<3

      Usuń
  6. Arcydzieło!
    Jestem nowa i zostaję!
    Nadrobiłam wszystko i chcę już następny!
    Laura<3

    OdpowiedzUsuń
  7. Super!
    Nie wiem, czemu wszyscy chcą jechać do Paryża :/ Byłam i niepolecam... Oprócz wieży Eiffla, Luwru i Disneylandu jest... Szaro, buro i ponuro... Murzyni z kijami bejsbolowymi, dużo bezdomnych i dziwnie :/
    Kuzynka chcę napisać, więc kilka słów od Angel:
    *Kuźde, rozdział genialny! *-* Tak mnie zaciekawiłaś jak jeszcze nikt z ludziów! I tak przy okazji... Help me! Mel to szatan! Ona mnhhd
    Csiiii... Ja nic niezrobiłam, ty mnie ciągasz po lasach -.-
    *Przestań mi się wpieprzać! I niewyrywaj mi telefonu! Wracając...: Miki to szatan! Ona mi rozbiła jajko na głowie i próbowała otruć kanapką z kostką rosołową, ogórkiem i nutellą i bananowo-kawowo-ogórkowo-cebulowo-mięsnym koktailem! Onskhy*
    Jej już starczy... Mam mało, czasu, zamknęłam się z telefonem w pokoju, a ona chcę wejść, wiec... Genialny rozdział i czekam na kolejny!

    Mel
    *I gościnnie w komentarzu: Angel*

    OdpowiedzUsuń
  8. Wow!
    Kolejne cudo!
    Czekam na nexta!

    OdpowiedzUsuń