Wszyscy czekali na znak od szatynki żeby rozpocząć "misję" ratowania Molfese. Po chwili go otrzymali. Pierwsze do akcji miała wkroczyć Lambre i Stoessel, by odciągnąć ochroniarzy od reszty. Tak jak miało być, tak się stało. Następny był Pasquarelli , który musiał odciąć wszystkie kamery. Potem ruszył Dominguez i Sword, którzy przebrani za policjantów mieli znaleźć informacje o tym gdzie aktualnie przebywa rudowłosa dziewczyna. Natomiast Blanco i Delevingne musieli wydostać ją. Wszystko jednak nie poszło dobrze. Sami wiedzieli, że ryzykują dużo tym planem i on może nie wyjść. Dziewczyny nie dały rady odciągnąć wszystkich ochroniarzy, co poskutkowało tym, że Rugger'a dorwali w pokoju z kamerami, a same Lambre i Stoessel zostały złapane przez policjantów i... I co? Zostało ich tylko czterech. Cara, Jorge, Diego i Drew. Nie mieli już dużo czasu. Zresztą wcześniej też go nie mieli za dużo. Nie dość, że muszą wydostać Candelarie, to jeszcze resztę, która została przyłapana i zabrana nie wiadomo gdzie. Postanowili się znów rozdzielić. Tak jak mieli wykonać misje czyli Blanco z Delevingne, a Dominguez z Sword'em. Ci pierwsi ruszyli po Molfese, a drudzy po resztę.
- Co wy odwalacie? - zapytał się Sword do Stoessel.
- Ratujemy was... - odpowiedziała lecz, nie dane było jej skończyć, bo usłyszeli otwieranie drzwi. Zauważyli w nich trzech policjantów uzbrojonych po pasy. Po chwili słyszeli tylko strzał. Zobaczyli trzy leżące ciała na ziemi. Odwrócili się w stronę skąd dochodził dźwięk. Widzieli szatynkę, która trzymała w ręce broń. Każdy wiedział, że ta dziewczyna umie pokazać na co ją stać, ale i tak byli w szoku.
- Idziemy pomóc tym co stoją tam na górze i nie wiedzą jak otworzyć drzwi do celi Cande? - spytała się Stoessel. Wszyscy jej przytaknęli.
Ruszyli na górę, a w tym samym czasie Delevingne i Blanco nadal myśleli co zrobić. Wszędzie było takie zamieszanie, że nawet oni nie zauważyli kiedy drobna szatynka przyłożył dynamit do stalowych drzwi. Mieli wszystko ustalone, gdy miał nastąpić wybuch Stoessel szybko złapała za nadgarstek Blanco, bo już dawno by go tu nie było. Pociągnęła go w stronę okna, za to Dominguez złapał Molfese i pobiegli żeby się wydostać. Szatyni stali w oknie, które znajduje się jakieś ponad 20 metrów nad ziemią. Blanco wiedział o co chodzi szatynce. Chciała skoczyć. Oboje wiedzieli, że jeśli tego nie zrobią będzie po nich. Szatyn cały czas się wahał. Za to ona dobrze wiedziała co chce zrobić. Nie było innego wyjścia.
- Ufasz mi? - zapytała się Stoessel. On kiwnął głową na tak. - To skacz - powiedziała spokojnie. Niby jej ufa, ale on dobrze wie, że ta dziewczyna jest nieprzewidywalna. Wtedy usłyszeli za sobą kroki. Zauważyli za sobą ochroniarzy, którzy właśnie ich szukają. Szli albo raczej biegli w ich stronę. Szatynka kiwnęła głową w stronę swojego przyjaciela na znak, że trzeba to zrobić. Skoczyli. Szatyn myślał, że będzie już po nich lecz szatynka w ostatnich chwilach złapała się jedną ręką parapetu okna, a drugą chwyciła Blanco. Zwisali jakieś 3 metry nad ziemią. Widzieli, że ich przyjaciele każą im skakać, więc tak zrobili. Na ich szczęście zostali złapani przez resztę. Szybko wsiedli do samochodu Domingueza, a Jorge i Martina na swoje motory. Odjechali do swojej bazy oddzielonej od NY o 30 km. Wreszcie mieli pełny gang. Teraz będą mogli zająć się problemami, które są z nimi.
Szatyni jak za dawnych czasów ścigali się przez zatłoczone uliczki Nowego Yorku zostawiając przyjaciół daleko w tyle. Znów mogli poczuć się jak zbuntowani nastolatkowie. Tak jak to było sześć lat temu. Nie minęła chwila, a oni już stali przed swoją kryjówką.
- Ha! Wygrałam! - krzyknęła Stoessel.
- Co? Przecież to oczywiste, że ja to wygrałem! - krzyknął w jej stronę oburzony chłopak.
- Tak, tak wmawiaj to sobie - powiedziała mu dziewczyna ściągając kask ze swojej głowy.
- To ty sobie możesz to wmawiać!
- Jak tam chcesz - odpowiedziała mu dziewczyna z kpiną w głosie - Gdzie oni są? Dłużej tu z tobą nie wytrzymam - zaśmiała się szatynka.
- Ta jasne - odpowiedział jej i sam nie wiedząc z czego zaczął się śmiać wraz z dziewczyną.
Czekali przez dłuższą chwilę na resztę. W końcu dotarli. Wszyscy razem ruszyli do "nowego miejsca zamieszkania". Nic się nie zmieniło. Wszystko takie same. Można powiedzieć, że jest tu nawet przytulnie, a to dzięki Lambre. Ona to wszystko zaprojektowała. Wszyscy ruszyli do swoich pokoi. Oprócz Molfese. Dziewczyna stała na tarasie i patrzyła na kropelki wody spadające na trawę. Nikt się nią nie przejął... Nikt poza Stoessel.
- Hej co się stało? - zapytała z przejęciem do rudowłosej.
- Nic... Po prostu wydaję mi się, że jestem wam nie potrzebna. Nie wiem po co mnie w ogóle ratowaliście. Przecież ja mogę wszystko spieprzyć. Wtedy to już znienawidzicie mnie do końca życia - odpowiedziała jej Molfese z łzami w oczach.
- Cande... Nie mów tak nawet. Przecież jesteś jedyna w swoim rodzaju. Jesteś dla nas bardzo ważna. Bez ciebie byśmy połowy pracy nie wykonali.
- Dziękuje Tini... - odpowiedziała jej teraz już bardziej uśmiechnięta dziewczyna - Mogę cię przytulić? - zapytała po chwili. Szatynka tylko przewróciła oczami i wtuliła się w swoją przyjaciółkę.
- A i pamiętaj nie nazywaj mnie tak.
- Czyli jak? A no tak. Przepraszam Tini, już więcej tak nie zrobię Tini. Obiecuję Tini - dziewczyna zmroziła ją wzrokiem, a Molfese zaśmiała się.
Obie weszły do środka i skierowały się do swoich tymczasowych pokoi.
Szatynka siedziała w pokoju wpatrując się w sufit. Zadręczały ją myśli. Straszne według niej myśli. Czyli mianowicie to, że nie powiedziała wszystkiego swoim przyjaciołom. A dlaczego? Dlatego że nie może tego zrobić. Wie, że prędzej czy później wszystko wyjdzie na jaw, ale ona nie może. Za bardzo ich wszystkich kocha. Mimo to, że wszyscy uważają ją za "twardzielkę", dziewczyna ma też uczucia. Nigdy by się im nie przyznała do tego o czym myśli. Nawet swojej najlepszej przyjaciółce Mercedes. Można powiedzieć, że nie ufa nikomu... Albo inaczej, że JUŻ nie ufa nikomu, a to przez wydarzenia z przeszłości. Wydarzenia sprzed dwóch lat. Tak wtedy umarł jej ojciec. Jedyna osoba, która była przy szatynce. A przez następne dwa lata była sama, aż do teraz. Gdy znów spotkała swoich przyjaciół czuła, że trzeba zostawić wszystkie złe wspomnienia daleko. Ale najgorsze jest i tak to, że nie wie jak powiedzieć o tym wszystkim im. Bo przecież jak ma powiedzieć, że wszystkie problemy wróciły przez nią. Od razu odwrócili by się od niej i nie miałaby już w ogóle nikogo. W tym momencie przestała rozmyślać. Czuła, że musi z kimś pogadać. Ale z kim. Na pewno wszyscy śpią. Wtedy przyszła jej na myśl tylko jedna osoba.
Wstała z wygodnego łóżka po czym ruszyła w stronę korytarza. Po drodze mijała drzwi swoich "współlokatorów", ale tylko przed jednymi się zatrzymała. Ostatnie drzwi. Nie pewnie chwyciła klamkę i chwilę później stała w framudze. Zdziwiła się, gdy nikogo tam nie znalazła. Jednak postanowiła poczekać na niego.
- Buu! - krzyknął szatyn. Stoessel odskoczyła do przodu potykając się o własną nogę. Usłyszała tylko śmiech Blanco, gdy ta leżała na podłodze.
- Pomożesz mi czy będziesz stał tam jak taki ciołek? - zapytała z ironią szatynka.
- No wiesz... wybieram tą drugą opcję tylko, że nie będę ciołkiem.
- A moim zdaniem jesteś ciołkiem. To pomożesz mi!
- Jasne - podał jej rękę, którą ona chwyciła i z pomocą chłopaka wstała. Następnie poszli usiąść na łóżko szatyna. Chwilę siedzieli w ciszy. Dziewczyna rozmyślała czy powiedzieć mu o wszystkim czy nie.
- No to po co przyszłaś? - zapytał chłopak po długiej ciszy, która zapadła między nimi.
- Słuchaj, bo ja muszę ci coś powiedzieć - powiedziała szeptem. Nadal nie była pewna czy się komuś wygadać czy raczej nie. Miała już coś powiedzieć, lecz wtedy do pokoju wparował Ruggero.
- Stary muszę ci opowiedzieć jaki miałem zajebisty sen... - wtedy się zorientował, że Blanco nie jest sam. - Sory przeszkodziłem w czymś? - zapytał zdezorientowany szatyn.
- Nie jasne , że nie ja i tak już miałam iść - Stoessel pokazała udawany uśmiech. Gdy miała wychodzić usłyszała głos Jorg'a.
- Przecież miałaś mi coś powiedzieć.
- To nic - odpowiedziała mu po czym wyszła pospiesznym krokiem z sypialni.
Weszła do swojego pokoju i znów położyła się na łóżku. Ona wie, że to była pewnie jedyna okazja żeby komuś o wszystkim powiedzieć.
Mamy rozdział 2!
Jeśli jest słaby to... To sory? No, bo tak jakoś... Dziwnie? mi się go pisało.
No, ale przynajmniej mogę wam go zaprezentować.
Jak widzicie nowych bohaterów także jeszcze nie ma.
No, ale w przyszłym rozdziale może się już coś zmieni.
Tak to chyba wszystko z mojej strony.
Miłego czekania na trójeczkę<3
Czytasz - Komentujesz - Motywujesz
Misia Xxx
OdpowiedzUsuńJeśli chcesz mnie wkurzyć to ci się nie udaję ;p Ha!
UsuńA teraz coś opisowego, bo tamto to taki wstęp.
Tinka prowadzi całą misje.
Taka jakby szefowa reszty ;)
Dużo hałasów podczas tej misji. Strzały, wybuchy, krzyki...
Potem jeszcze skoki z 20-metrowego budynku.
Pewnie, a co tam najwyżej umrzemy. Będzie fajnie, bo nas nie złapią.
Wyczuj tą ironię o_o
Tu się okazuje, że nasza Jortini ma bardzo dobry kontakt ze sobą. Niespodzianka taka.
Tinka pociesza Cande... Jak słodko.
I nie ma to jak wparować do pokoju kumpla i opowiadać mu o swoim "zajebistym" śnie.
Teraz wyczuj sarkazm.
W końcu przechodzimy do sedna sprawy.
Proszę powiedz mi jakie to są te problemy, w które wpakowała ich Martina. Proszę!
Tylko tu niczego nie komplikuj, bo cię załatwię tak jak Tini strzeliła tym ochroniarzom!
Choć i tak wiem, że zrobisz swoje i się dużo pokomplikuje.
Buziaczki hermana:*
Misia<3
Nati :3
OdpowiedzUsuńZa chwile wyjdę z siebie i stanę obok!
UsuńDziewczyno nawet nie mów, że ten rozdział jest słaby, bo nie wytrzymam!
Jeszcze ta akcja, że Ruggero se wchodzi do pokoju i przerywa ważną rozmowę Tinki i Blanco.
Jestem oburzona!
No, ale oczywiście, że rozdział jest B.O.S.K.I!
Misja udana. To najważniejsze...
Muszę się przyznać, że w głębi duszy myślałam, że coś pójdzie nie tak.
Taka prawda...
Boże i ta smutna scena z Cande. Płakać mi się chcę jak to czytałam.
Ciekawe dlaczego tak pomyślała?
Powiedz kiedy będzie Jortini?
Powiedz kiedy, bo ja już tak dłużej nie wytrzymam!
Tak wiem, ze to dopiero 2 rozdział no , ale...
Buziaki miśka:*
Nati <3
Clarina
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńMoja<3
UsuńBoski, cudowny, bombowy...
Cande uratowana. Na szczęście.
Nieźle skok z 20-metrowego budynku.
Dotarli do bazy.
Tini miała coś powiedzieć Jorg'owi, ale przeszkodził jej Rugge ze swoim "zajebistym" snem. Hehe uwielbiam go!
B.O.M.B.A
C.U.D.O
O.D.J.A.Z.D
S.U.P.E.R
Z.A.J.E.B.I.S.T.Y
Czekam na trójeczkę:*
Clarina<3
Moje;*
OdpowiedzUsuńWitaj kochana.
UsuńRozdział jest zajebisty, nie jest słaby. Jest naprawdę dobry, a nawet lepiej zajebisty.
Uratowali Cande.
Tini ma problem. Nie jest twardzielką tylko z pozoru tak wygląda, a w środku to jest krucha istota.
Chce pogadać o swoich problemach z Blanco. Ale Ruggero wparował do pokoju z jakimś głupim snem.
Czekam na next i na Jortini. Na to najbardziej czekam ;)
Pozdrawiam Patty;*
Królik 123
OdpowiedzUsuńWow!
UsuńNie wiem co powiedzieć...
To... To jest po prostu C.U.D.O!
Misja udana.
Jednak małe komplikacje przy niej są...
Tinka wszystkich postrzela... Znaczy tych policjantów ;)
Skok z 20 metrowego budynku!
Co ty sobie wymyśliłaś.
Martina nie wyjawiła wszystkiego przyjaciołom. Uuu...
Mój zakręcony Włoch przerwał Jortini... A sory jeszcze nie są parą ;p
Ja tam jestem ciekawa tego snu Ruggero, więc wiesz jakbyś mogła to go opisz:*
Kochana weny do następnego!
Królik<3
Lauraaa
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńPo pierwsze to czy ty nie masz przypadkiem gorączki? Wiesz tak się pytam, bo mówisz, że to jest słabe... A to jest GENIALNE!
UsuńTo dopiero 2 rozdział, a ja już widzę, że jesteś najlepsza <3
Tini ma problemy, a raczej przez nią wszyscy je mają.
Chcę się wygadać Blanco, lecz do pokoju wparowuje Rugge ;)
Cande uratowana!
Dynamit. Wybuch. Pistolet. Strzał. Uuu...
Dużo było akcji. To dobrze.
Cande myśli, że jest nie potrzebna... Ta scena nie wiem czemu, ale mnie zasmuciła ;(
Lauraaa:*
Mi się o wiele bardziej podoba 2 rozdział choc 1 nie był też zły :)
OdpowiedzUsuńWidać trochę Leonetty ,są ze sobą blisko to mi się podoba :) :**
Genialne FENOMENALNE Cudowne !!! Czekam na >>>
Na szczęście im się udało. Do samego końca bałam się, że coś pójdzie nie tak. Trzymasz człowieka w strasznej niepewności.
OdpowiedzUsuńTini chciała coś powiedzieć Jorge. Kurde tylko co? Ejjj to nie fair! Ja chcę wiedzieć!
Cuuuddooowny :* ❤
Wssspppaaannniiiaaałłłyy
Zajebisty.
♥ ♥ ♥ ♥
P.E.R.E.Ł.K.A.
F.A.N.T.A.S.T.Y.C.Z.N.Y.
Czekam na next :*
Buziaczki :* ❤
Maddy ❤
Cudo nad cudami miśka! ❤
OdpowiedzUsuńCande uwolniona *-*
Ruggero przezwał tak ważną rozmowe, aby opowiedzieć swój 'zajebisty sen'... Bo rozwala normalnie...
Wspaniały i czekam na kolejny! ❤❤
Mel
Cudowny!
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się nexta!
Nowa. Wrócę i na pewno nadrobie.
OdpowiedzUsuńCudny!
OdpowiedzUsuńCzekam na next!
Hej... Niesamowity :))))
OdpowiedzUsuńNadrobiłam i czekam na więcej
Pozdrawiam Violetta vilu
Wow! Niesamowity!
OdpowiedzUsuńJestem tu nowa i na pewno zostanę :)