23.02.2016

01. Return...






Drobna szatynka przyglądała się nocnej panoramie Nowego Jorku. Wie, że za chwilę będzie mogła opuścić swoje miejsce zamieszkania. W końcu nadszedł ten czas. Dziewczyna zabiera ostatnie najważniejsze rzeczy bez, których nie mogła by się ruszyć. Pistolet i sztylet. Wybiega ze swojego apartamentu po czym kieruje się do windy. Zjeżdża do podziemnego garażu i wsiada na swój motor. Jedzie przez już nie tak zatłoczone uliczki NY. Kieruje się w stronę domu dawnego przyjaciela. Staję przed jego willą i pospiesznym krokiem kieruję się do okna od pokoju Domingueza. Stoessel zawsze tak wchodziła czy wychodziła, gdy wymykała się na imprezę. Nie ważne czy do kogoś czy od kogoś czy od siebie czy do siebie. Weszła na dach, po czym wskoczyła do pokoju swojego przyjaciela. Zauważyła, że go nie ma, więc postanowiła sobie usiąść na jego biurku i czekać. Po paru minutach usłyszała otwieranie drzwi. Chłopak, gdy ją zauważył odskoczył jak poparzony na co dziewczyna się tylko zaśmiała.
- Co ty tutaj robisz? - zapytał się, gdy się już ocknął.
- A no wiesz jest sprawa - odpowiedziała mu szatynka ze swoim tajemniczym błyskiem w oku.
- No to słucham cię.
- Pamiętasz jak jako młodzi mieliśmy swój gang?
- No tak przecież tego nie da się zapomnieć.
- Następnie go rozwiązaliśmy i każdy poszedł w swoją stronę...
- No tak ja to wiem do konkretów...
- Spokojnie, spokojnie Dominguez - znów się zaśmiała. - A no więc z tego co wiem wróciły nasze stare problemy.
- Ale jak to? - zapytał nie dowierzając w to co powiedziała jego przyjaciółka.
- Widzisz jednak tak. Długo o tym myślałam i postanowiłam was wszystkich odszukać.
- Czyli co powracamy?
- Gdyby mi na was tak nie zależało to już dawno byłabym na drugim końcu świata i miała wszystko w dupie, a tym bardziej nie szukała was. Więc to chyba oczywiste.
- No tak tylko, że będzie trochę trudno wszystkich odszukać.
- Już się tak nie martw staruchu.
- Ej, ej jestem tylko starszy o trzy lata. No to najpierw po kogo?
- Po nikogo innego jak naszą ukochaną blondi - zaśmiali się ostatni raz po czym wyszli z mieszkania czarnowłosego. Dziewczyna wsiadła na swój motor, a chłopak wziął swój samochód. Pędzili po dziwnie zatłoczonych ulicach NY. Szatynka czuła się niesamowicie znów mogła poczuć tą adrenalinę, którą to ona tak kocha. Nim się spostrzegła była na dzielnicy Lambre. Stali chwilę przed jej domem spoglądając na siebie co chwilę.
- To kto idzie? - zadał pytanie po chwili Diego.
- Oczywiście, że ja - odezwała się Stoessel i ruszyła znów w stronę okna. Tym razem swojej przyjaciółki. Otworzyła okno, a następnie ruszyła w miejsce najbliższe sercu blondynki. Garderoba. Otworzyła, więc wielkie drzwi i weszła do środka. Zauważyła ją i podeszła bliżej po czym ją przytuliła. Ta jednak nie zareagowała tak jak Dominguez. Wręcz przeciwnie rzuciła w nią butem, a po chwili trzymała już kolejną parę tym razem szpilki.
- To tak się wita przyjaciółkę? - spytała rozbawiona szatynka.
- Tini! - pisnęła Mercedes, a następnie wtuliła się w Martinę.
- Nie mów tak do mnie. Wiesz jak nienawidzę skrótów od mojego imienia.
- Tak wiem - przekręciła teatralnie oczami. - Specjalnie to zrobiłam - dodała po chwili z chytrym uśmieszkiem.
- Dobra, ale jestem tu w innej sprawie. Nasze dawne problemy wróciły.
- Cco? Ale jak to możliwe? - zapytała zmartwiona blondynka.
- Wytłumaczę ci wszystko potem, ale choć już po Diego czeka.
- Czyli wracamy? - znów się chytrze uśmiechnęła.
- Oczywiście! - krzyknęła Stoessel i już za chwilę znalazły się przy Dominguezie.
- Następny cel to Pasquarelli, Sword i Delevingne - tym razem dojechanie do celu zajęło im trochę. Musieli dojechać do chatki na uboczu. Ta trójka od zawsze trzymała się razem nawet mimo różnicy wieku. Tak Ruggero, Drew i Cara uwielbiali się już od swojego pierwszego spotkania, a dlatego że Sword był najstarszy miał obowiązek się nimi opiekować. Po jakimś czasie dotarli do swojego celu. Jak zwykle szatynka musiała po nich iść. Tradycyjnie weszła przez okno. Tym razem postanowiła nie ukrywać się czy coś. Zeszła po schodach do salonu gdzie siedziała cała trójka.
- Hejka - powiedziała pierwsza. Oni się tylko na nią spojrzeli wzrokiem to jakieś żarty?
- Co się tak patrzycie? - spytała z chytrym uśmieszkiem.
- Ty se z nas jaja robisz? Jak ty tu weszłaś?
- Z przyjaciółką tak się witasz? - na jej pytanie Ruggero wstał z kanapy i ruszył w stronę dziewczyny. A po chwili mocno się w nią wtulił Następnie zrobiła tak Cara.
- A ty Drew? - ten tylko przekręcił teatralnie oczami.
- No dalej rusz te cztery litery - powiedział Pasquarelli, a Sword wstał podszedł do niej i wyściskał najmocniej jak potrafi. Już po chwili wszystko im wytłumaczyła i ruszyli do następnego celu pt. "Blanco". Każdy wiedział gdzie go szukać. Znów podrywa pewnie jakieś laski więc ruszyli w stronę jego tymczasowego miejsca zamieszkania. Szatynka weszła do jego mieszkania i czekała w salonie siedząc na kanapie. Już po chwili usłyszała dźwięk przekręconego klucza w drzwiach. Uśmiechnęła się chytrze pod nosem. Wie, że narobi zaraz wielkiego wstydu, ale nie sobie tylko swojemu przyjacielowi. W końcu chłopak wszedł z jakąś dziewczyną. Odwrócił wzrok, który teraz spoczywa na Stoessel.
- Eee... co ty tu robisz? - zapytał chłopak.
- Ale jak to skarbie przecież byliśmy umówieni - podeszła do niego i wtuliła się w jego tors. Dziewczyna, która z nim przyszła czekała na wyjaśnienia.
- Co ty wyprawiasz? - spytał się szatynce.
- Ale jak to. Aaa... czyli to tak ja tu na ciebie czekam, a ty se przyprowadzasz jakąś cizie - odpowiedziała Stoessel tak żeby nie wybuchnąć śmiechem. Szatyn patrzył tylko na nią z niezrozumieniem.
- To ja lepiej pójdę - odezwała się zakłopotana dziewczyna. A Martina usiadła sobie na fotelu. Już nie mogła wybuchła nie pochamowanym śmiechem, a po chwili się odezwała:
- Przykro mi dzisiaj nie poruchasz - jeszcze bardziej wybuchła śmiechem.
- No cześć - uśmiechnął się i przytulił szatynkę.
- Jest sprawa, więc lepiej mnie posłuchaj.
- Zamieniam się w słuch.
- Problemy... - westchnęła głęboko - wróciły - dodała.
- Co?
- To co słyszysz. Wszyscy już są, więc musisz się zgodzić.
- Raczej, że tak. Brakowało mi już tego - uśmiechnął się i wyszli. Chłopak wziął swój motor i wyjechali.
- Okej teraz będzie trochę trudniej. Wiecie, że zapomnieliśmy o kimś - wtrąciła się Delevingne.
- Taa... Cande.
- Tylko co my możemy zrobić. Przecież ona jest w więzieniu.
- Ja już mam plan - powiedziała szatynka, a następnie na jej twarz wkradł się chytry uśmieszek. Po niedługim czasie stali już przed wielkim budynkiem z kratami na oknach. Sam klimat już nie był przyjemny. Najgorsi, najbardziej porąbani, psychopaci... Ci wszyscy się tu znajdują. Trudno wszystkim uwierzyć, że niegdyś roześmiana, miła i przyjazna dziewczyna o rudych włosach trafiła właśnie tu. Przez co... No właśnie trafiła tu przez jedną głupią akcję.
- Myślicie, że chce nas widzieć? - spytała zmartwiona blondynka.
- Że trochę oszalała... - zamilkł na chwilę Sword. - Psychicznie i to tak jakby przez nas. To nie znaczy, że zaraz nas nie chce widzieć - dokończył po chwili.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Tak wiem, że kończę pierwszy rozdział w dziwnym momencie, ale stwierdzam, że... jest już trochę za długi. Chyba sami mi przyznacie, że chcecie szybciej rozdziały. Tak więc chyba lepiej żeby były troszeczkę krótsze, ale szybciej... Co nie? A ja się cieszę z tego, że w końcu skończyłam go pisać. Pisałam go chyba z 2 tygodnie, bo nie miałam czasu. No, ale w końcu jest i cieszcie się nim, dletego że naprawdę, naprawdę nie wiem kiedy pojawi się kolejny. I do tego mówię, że go kompletnie zepsułam. Przepraszam!


Czytasz - Komentujesz - Motywujesz

17 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Po prostu brak mi słów <3

      I ty mówisz, że moje opowiadanie jest lepsze? To cię chyba głowa boli! :*

      Tini wszystkich zbiera...
      Atak szpilkami przez Mechi (XD)
      Znudzony Sword...
      Żarcik Martiny ;-D
      Jorge zawiedziony, że nie zaliczy... hehe
      I na koniec trzeba wydostać Cande <3

      Z.A.J.E.B.I.S.T.Y
      G.E.N.I.A.L.N.Y
      C.U.D.O.W.N.Y
      N.A.J.L.E.P.S.Z.Y

      Czekam z niecierpliwością na nexta...

      Misia <3

      Usuń
    2. Dzięki hermana <3 A i głowa mnie nie boli, twoje jest o wiele lepsze:*

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Okej, więc... Zatkało mnie!
      On jest tak genialny, że... że po prostu nie wiem co powiedzieć<3
      Tak się nie mogę doczekać tego kolejnego rozdziału...
      A tego przeczytałam chyba już z 3 razy (XD)
      Kochana postaraj się go szybko napisać, bo ja tu będę cierpieć...
      Buziaki misia<3

      Usuń
    2. Dziękujeee i buziaczki dla ciebie także:*

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Jestem!

      Zdziwisz się pewnie teraz, ale zapomniałam hasła do poprzedniego konta i musiałam założyć nowe. Jestem beznadziejna!

      A rozdział oczywiście najlepszy, cudowny, boski i wiele, wiele innych słów by go opisać.
      Ty masz taki wielki talent... Dobrze, że go nie marnujesz<3
      Uwielbiam twojego bloga i tak wyczekiwałam tej jedyneczki!
      A teraz będę wyczekiwać dwójeczki;)

      Buziaczki kochana:*

      Clarina<3

      Usuń
    2. Wcale nie jesteś beznadziejna<3 Jesteś najlepsza! Przecież każdemu może się takie coś przytrafić ;)

      Usuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Łał super!!!
    Czekałam na niego:*
    Jestem ciekawa co to za problemy?
    Mieli gang chodź dzieli ich różnica wieku...
    Nie wiem co jeszcze napisać... Po prostu C.U.D.O!
    Buziaki:*

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny! Przypomina mi połaczenie mojego opowiadania z takim jednym innym...
    Super się zapowiada, czekam na kolejny!

    Mel

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możliwe, że jest tak jakby połączone, lecz następne rozdziały są zupełnie inne ;)
      A i dzięki<3

      Usuń
  7. Ja chce już next!
    To jest zajebiste! :*:)
    Gang powraca do "żywych" :)
    Zajebista ekipa nie ma co.
    G.E.N.I.A.L.N.Y.
    B.O.M.B.A.A.A.
    Blanco i panienki na jedną noc.
    Może być ciekawie.
    Cande w więzieniu? Upsss :(
    Czekam na next :*
    Buziaczki :* ❤

    Maddy ❤

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudowny rozdział. Tini najpierw zbiera wszystkich a później wycina jorgitowi kawał. On taki zawiedziony. Czekam na kolejny. Abrasoz Viola

    OdpowiedzUsuń